Tym razem z produktów z lodówki skomponowałam bardzo fajną maskę, co prawda była nieco lejąca, ale problem ogarnęłam :)
Dziś na tapecie maska z mlekiem i żółtkiem.
Moje włoski kochają proteiny, dlatego dzisiaj skomponowałam im maskę na bazie żółtka i mleka.
Jednak przed nałożeniem maski przygotowałam włosy tak, aby jak najwięcej dobra z maski się w nie wchłonęło.
Zrobiłam peeling cukrowy :
cukier - 4 łyżki
szampon oczyszczający - 2 łyżki ( u mnie Skrzyp Polny Farmony )
Na tak przygotowane włosy i skórę głowy nałożyłam moją maskę. Maska dość prosta, bardzo proteinowa:
MASKA Z ŻÓŁTKA I MLEKA
1 żółtko
100 ml mleka
2 łyżki maski Kallos ( tylko aby zmienić konsystencję na mniej lejącą się )
łyżeczka nafty
żółtko i mleko ubiłam trzepaczką :) aż powstała piana , dodałam Kallosa i nafty. Po wymieszaniu wyszła masa dość rzadka. Stwierdziłam, ze sobie z nią poradzę :)
Nałożyłam więc moją maskę na włosy, na nie czepek, a czepek czapkę. Zabezpieczyłam brzegi czapki i czepka koszulką bawełnianą do włosów, aby spływająca maska na niej się zatrzymała a ni leciała dalej :)
I to było to, maska lekko przeciekała z czepka, ale zatrzymywała się na koszulce :)
Zmywając maskę włosy były już inne niż zawsze. Trzeszczały :) I były bardzo sztywne :) To działanie protein :)
Następnie standardowo rozczesanie na mokro i nałożenie odżywki lnianej b/s ( Farmony ) i ugniatanie najpierw z sama odżywką , a później z żelem z Rossmanna.
Nic nie suszyłam, poczekałam aż wyschną same :)
I voila !
Sa bardzo miękkie, odbite od nasady ( to już standard, mimo, że schną same - kiedyś to było nie do pomyślenia ), pięknie błyszczą. Jedyny minus to nie taki skręt jaki bym chciała, ale tego jeszcze nie dopracowałam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz