Problem polega na wiecznie spadającym i opadającym turbanie.
Raz w tygodniu robię moim włosiętom SPA i nakładam na nie maskę domowej roboty lub taką, którą chcę potrzymać dłużej na włosach. Na głowę nakładam foliowy czepek . Turban zawijam zawsze na czepek i tak chodzę minimum 30 min, czasem 2 godziny.
Raczej - próbuję go zawijać, bo zwyczajnie nie potrafię tego zrobić. Jestem antytalenciem turbanowym
Zawsze mi się albo odwija, albo jest za luźno i spada, albo jest za ciężki i opada na jedną stronę. W rezultacie strasznie nie lubię turbanów i cierpię jak go noszę. Czasem boli mnie szyja bo trzymam ją w niewygodnej pozycji gdy nie chce mi się poprawiać turbana, albo co chwila go poprawiam.
W końcu wymyśliłam zamiennik, bo nie da się funkcjonować w takiej niewygodzie.
Jest nim czapka zimowa. Musi być ciepła, przylegająca do głowy, taka rozciągająca się.
Znalazłam taką starą, której nie nosiłam już kilka lat, więc już pewnie nie będę nosiła .
Dobrze wchodzi na czepek, nic się nie odwija, jest mega wygodna i bardzo dobrze utrzymuje ciepło, dobrze się nagrzewa pod suszarką :)
Nie wiem czy to pomysł nowy, nie znałam go, być może ktoś już używa w taki sposób czapki ???
Grunt to wygoda !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz